Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Największe kłamstwa, jakie mówili nam rodzice

169 062  
352   114  
Świeży móżdżek dziecka, poza tym, że smakuje wyśmienicie, jest też tworem, który można by nazwać „niezapisaną tablicą”. Poznającego świat brzdąca dość łatwo okrutnie oszwabić. Niejeden rodzic sprawił, że małolat bez mrugnięcia okiem uwierzył w każdą, najbardziej niedorzeczną nawet historię. Oto kilka tych najpopularniejszych, które wszyscy pewnie pamiętamy.

https://joemonster.org/images/vad/img_27844/f50ff33b272b4d1fe009a87f0393d7fa.jpg

Zjedz szpinak! Szpinak jest pyszny!

Teoretycznie nie ma argumentów przeciw, kiedy po stronie rodziców jest ktoś taki jak Popeye. Nie żebyśmy jakiegoś żylastego zakapiora zarażonego tryprem w portowym domu uciech traktowali jako niepodważalny autorytet, ale przedramiona tego uzależnionego od konserwowanego szpinaku osiłka robiły wrażenie (nie mniejsze niż kościsty tyłek wybranki jego serca!). Tak czy inaczej – szpinak to jedna z większych dziecięcych traum wszech czasów. Zaraz obok buraczków i Majki Jeżowskiej. Właściwie to każde największe nawet kłamstwo dotyczące jego walorów smakowych, błyskawicznie wychodziło na jaw po umieszczeniu tej zielonej papki w ustach.


 
Swoją drogą - skoro Popeye potrafił jednym uderzeniem pięści całkowicie otworzyć puszkę z żarciem, to po co mu był szpinak?

Nie rób min, bo ci tak zostanie!

Mimo że twoim pierwszym wielkim, życiowym osiągnięciem był szacun wśród przedszkolnych lasek, uzyskany dzięki długim ćwiczeniom robienia zeza i ruszania małżowiną uszną jednocześnie, rodzice skutecznie potrafili niejednego pajaca przywołać do porządku. Nikt przecież nie chciałby wyglądać jak Steve Buscemi przez resztę życia. Mimo że nigdy nie spotykało się rówieśników, którym na stałe „zawiesił” się rozbieżny zez, to większość z nas wolała nie kusić losu. Tak na wszelki wypadek.


 

Jak byłam w Twoim wieku, to takich rzeczy nie robiłam!

„Robiłam gorsze, ale ilość zjedzonych za młodu kwasów trwale wpłynęła na moją pamięć.” Rodzice za wszelką cenę usiłują świecić wzorem, a my ufnie wierzymy, że nasze matki w młodości zajmowały się ludowym tkactwem, tłumnie zasilały kościelne chóry i w ogóle to wydały nas na świat w następstwie niepokalanego poczęcia (ojcowie w tym czasie ciężko przecież „pracowali we młynie za pensa co cztery lata”!). Tak właśnie było, nie inaczej!


 

Idę bez ciebie!

A to hasełko padało zawsze wtedy, gdy akurat iść nie chcieliśmy. Nigdy jednak w historii nie odnotowano sytuacji, żeby rodzic oznajmiwszy, że idzie sobie precz, popisał się konsekwencją i sprawił, by jego pociecha kontynuowała w najlepsze zabawę, odciążona od rodzicielskiego spinania dupy. Często zresztą kończyło się to widokiem czerwonego ze wstydu rodziciela, wlokącego za sobą zasmarkane, wyjące swym zachrypłym aparatem gębowym dziecko. A trzeba było nie kłamać...

 

Nie połykaj gumy, bo umrzesz! Nie połykaj pestek, bo ci drzewo w brzuchu wyrośnie!

Z kłamstwami rodziców zawsze było tak, że za słowami nigdy nie stał żaden konkretny dowód ich prawdziwości. Ale chyba za szczeniaka mało kto zaprzątałby sobie głowę takimi drobiazgami. Niestety – szkolne pielęgniarki nie spędzały większości życia na reanimacji dławiącej się balonówkami dzieciarni. Nie słyszeliśmy też, aby jakiemuś Krzysiowi z piątej be, po spożyciu owocu wraz z pestkami, z brzucha wyrosła dorodna grusza. W sumie to nawet szkoda – widoczek taki musiałby przypominać scenę przyjścia na świat Obcego.


 

Nie będzie bolało!

A tym kłamstwem obrywaliśmy najczęściej podczas wizyt u dentysty lub przed szczepieniem. Zawsze bolało. I to kurewsko. No, ale co począć – jak tata był w moim wieku, to przecież zszywał sobie rany zardzewiałym gwoździem, a zęby leczył u miejscowego kowala. Bez znieczulenia! Nie ma co się więc mazać z powodu jakiegoś tam wątłego wiertełka.


 

Dzieci rodzą się wtedy, gdy dwie osoby bardzo się kochają.

Częściej jednak dzieci płodzi się w sytuacjach, gdy w następstwie zbyt dużej ilości wyżłopanej wódy, uczestnicy kulturalnej libacji z Erasmusa zamienią ją w nieco mniej kulturalną, wielonarodowościową orgię. Albo wtedy, gdy mamusia zapomni wziąć swej magicznej tabletki. Generalnie to ciesz się, że Twoja przygoda z życiem nie skończyła się w gabinecie pana doktora znalezionego w ogłoszeniu z Gratki.


 

Przyjdzie pan i cię zabierze!

„Pan” to postać równie mityczna, co porywacz z czarnej wołgi. Zgodnie z logiką dorosłych, ów tajemniczy człowiek, będący z całą pewnością skrzyżowaniem złotozębnego, wąsatego Cygana ze Slendermanem, miał odciążyć rodziców od wychowawczych trudów – przyjść i bezceremonialnie nas zabrać. Gdzie? Pewnie do najciemniejszych zakątków piekła, tudzież do komnaty tortur, czy na spotkanie z samą Buką!


 

Wykształcenie zapewni ci szczęście!

W różny sposób rodzice tłumaczyli nam sens wielogodzinnych katuszy spędzanych w betonowych celach budynków szkolnych. Mimo że większość z nas chciała zostać kosmonautami, pilotami, kierowcami wyścigówek czy szarmanckimi stręczycielami, marzenia odstawić musieliśmy w kąt i zgodnie z radami rodziców wybrać sobie ścieżkę edukacji, która w przyszłości miała zapewnić nam dobrobyt. W rezultacie mamy teraz doskonale wykształconych akwizytorów i jeszcze lepiej wyedukowanych pracowników kas w supermarketach.
To nie wykształcenie zapewnia szczęście, ale realizacja marzeń – nawet jeśli droga ta byłaby długa i męcząca. Dlatego pewnie niejeden smutny dorosły gorzko żałuje, że jednak nie został kierowcą wyścigówki...


A Wam jakie ściemy rodzice sprzedawali?


Oglądany: 169062x | Komentarzy: 114 | Okejek: 352 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało