I po raz kolejny rzeczy, które w oczach dzieci są proste. Tłumaczone na swój sposób. To tylko dorośli niepotrzebnie komplikują świat, nadając słowom zupełnie nowe znaczenia....
W czasach wczesnej podstawówki mama odwoziła mnie autobusem do szkoły, a w drodze na przystanek zawsze zahaczaliśmy o sklep w celu nabycia biletów.
W sklepie owym często odbywał się dialog:
- Proszę dwa bilety.
- Złoty dziesięć.
Mama wykłada 2 zł na blat.
- Będzie pani miała 10 groszy?
- Nie.
Pani wyciągała więc 90 groszy i dawała mamie, po czym wychodziliśmy ze sklepu.
Długo, długo nie mogłem zrozumieć, dlaczego jeżeli moja mama nie ma kilku drobnych, to pani sklepikarka daje jej pieniądze.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą